Dziś jest poniedziałek 23 grudnia 2024 r. Godzina 01:27 Imieniny Dagny, Sławomiry, Wiktora

II Zjazd absolwentów Szkoły Podstawowej rocznika 55/56

II Zjazd absolwentów Szkoły Podstawowej rocznika 55/56

II Zjazd absolwentów Szkoły Podstawowej rocznik 55/56.

Po pięciu latach po raz drugi absolwenci tutejszej podstawówki rocznika 55/ 56 spotkali się na tak zwanym Zjeździe.


Spotkanie nietypowo rozpoczęło się już na tarasie budynku, gdzie stopniowo przychodzący goście witali innych serdecznymi okrzykami radość, nie zabrakło przy tym uścisków i łez wzruszaniem…. a czasem chwila za stanowienia kim jest  ta osoba? Wszystkie panie otrzymały symboliczną różę. Część oficjalną autentycznym dźwiękiem dzwonka szkolnego zapoczątkował organizator spotkania pan Bogumił Ziółkowski -  zaś Andrzej Smeja prowadzący całą imprezę dodał „Minęła ósma” jak za dawnych lat wszyscy poczuli się jak by znów zasiadali w szkolnych ławach, a żeby tradycji stało się za dość pan Bogumił wraz z panią Marią Skorupką sprawdzali listy obecności panie wyczytując oczywiście po nazwisku panieńskim, nawet kilka z nich  nie zareagowało wywołując tym samych burzę śmiechu w śród zgromadzonych gości. Przy tej okazji zostały wyczytane również imiona i nazwiska 13 osób już nie żyjących wszyscy obecni uczcili ich pamięć minutą ciszy, na groby udała się również delegacja z kwiatami i zniczami.  – Pięć lat temu mieliśmy pierwszy zjazd roczników 55/56 wówczas zadecydowaliśmy, że będziemy się tak spotykać co pięć lat – mówi Bogumił Ziółkowski i wyjaśnia organizowaliśmy spotkanie dwóch roczników ponieważ i tak wszyscy znaliśmy się z tych wszystkich wyjazdów na tak zwane prace społeczne, spotykaliśmy się na próbach chóru, również często mieliśmy zajęcia łączone, dziś nie wszyscy chcieli się z nami spotkać, a dla kilkunastu osób nie opłaca się organizować takiego spotkania – wyjaśniał organizator.
Uroczystość swoją obecnością zaszczyciły byłe wychowawczynie obecnych tu uczniów pani Joanna Wardacka i Gzella Urszula które po raz kolejny zostały zasypane słowami uznania i wdzięczności symbolicznie wyrażanymi w ofiarowanych im bukietach kwiatów.  – Część obecnych tu dzisiaj osób to moi pierwsi wychowankowi więc tym bardziej bardzo mile i ciepło ich wspominam – mówi pani Wardacka i dodaje – jak dziś pamiętam swój pierwszy Dzień Nauczyciela organizowany w auli, a właściwe  tylko taki obrazek, jeden z uczniów łobuziak klasowy niestety już nie żyjący Hirek Talaśka stoi z koszem pełnym kwiatów i trzymał go w taki sposób, że buzię z uśmiechem od ucha do ucha i piegami na nosie miał akurat między kwiatami, a pałąkiem widok był przekomiczny, a mi nie wypadało się śmiać. Teraz jak tak patrzę na tym moich uczniów to dopiero uświadamiam sobie ile to już czasu minęło…. Jak przystało na tak ważną okazję nie mogło zabraknąć tostu wzniesionego lampką szampana – za spotkanie no i tortu z fanfarami. Po części oficjalnej wszyscy uczestnicy bez skrępowania zaczęli  bawić się i tańczyć  do starych szlagierów i jak głosił jeden nich … tych lat nie odda nikt”  jednak ta młodzież znów poczuła się jak na potańcówce kończącej Szkołę Podstawową. –O! Hirek Talaśka, szkoda, że już nie żyje bo choć łobuz to bardzo fajny kolega z niego był, ja właśnie takie jedno zdarzenie z lat szkolnych z nim związane pamiętam, często chorowałam, a przez to nie chodziłam do szkoły, żeby to jakoś nadrobić prosiłam kolegów i koleżanki żeby mi zeszyty przynosili wszyscy się bali, że się zarażą taką świnką czy różyczką ale na Hirka i Bogusia Ziółkowskiego zawsze mogłam liczyć, choć przez okno ale zawsze podrzucili mi zeszyty a przy okazji powiedzieli wszystkie nowinki – to pamiętam najbardziej – wspomina Zofia Ciążkowska. O! Boguś miał i nadal ma dar to takich społecznych akcji w końcu to on nam to spotkanie zorganizował –mówi pani Maria Skorupka – i dodaje -  ja to z kolei pamiętam, że zawsze razem z nich szłam do dyrektora Leona Krei przepraszać i tłumaczyć całą klasę jak cos zbroiliśmy.  - Ten dyrektor miał swoja charyzmę i swoje sposoby wychowawcze ale jak ktoś wykazał się wiedzą czy umiejętnościami to potrafił docenić i postawić 10 na całą kartkę – dopowiada pan Krzysztof Szabowski.
N wspomnieć z podstawówki mam mnóstwo pamiętam jak  chłopacy przywiązali moje dwa długie warkocze do krzesła i jak wstałam do odpowiedzi to razem z  nim wszyscy się śmieli a mnie nie było do śmiechu tym bardziej, że przy okazji dostałam burę od nauczyciela. Ale jak wspominamy dyrektora Kreję to ja pamiętam takie jedno zdarzenie – mówi pani Elżbieta Strysik  - zjeżdżałam w szkole po poręczy niestety pech chciał, że przyłapał mnie na tym jeden z nauczycieli i odesłał do dyrektora Leona Kreii, wówczas nie było zakazu stosowania przemocy w szkołach i każdy z nauczycieli miał opracowane inne metody wychowawcze, jak wspomniał już Krzysiu Szabowski, no wiec  pan dyrektor ciągnął za brodę i nawet to nie było takie straszne jak ten wstyd kiedy zostałam wyczytana na apelu szkolnym, nie zapomnę tego do końca życia, kilka dni później woźny zmontował kołki w poręcze i skończy się zjazdy po nich.  – Mi na wspomnienie Leona Kreii od razu przypomina się taka historia – opowiada pani Janina Krakowska – jeden z nauczycieli pan  Zygmunt Izydorek miał taki zwyczaj rzucania kredą w uczniów kiedy nie uważali czy byli zbyt głośno, mieliśmy plastykę, a więc panowała atmosfera taka lekko rozluźniona akurat malowaliśmy farbami więc ona było porozstawiane na stolikach no wiadomo, żeby nimi malować potrzebna jest również woda w kubeczkach, no i w momencie kiedy pan Izydorek rzucił tą kredą, do klasy wszedł dyrektor Kreja i został cały ochlapany wyglądał co najmniej śmiesznie ale nikt z nas nawet się nie uśmiechną dopiero po lekcjach mięliśmy z tego ubaw tak jak i teraz – opowiada ze śmiechem pani Janina.
Niektóre z osób uczestniczących w zjeździe po raz ostatni widziały się prawie czterdzieści lat temu. Tak było w przypadku pani Ewy Bojanowskiej  i pana Jana Węża – od dziecka wychowywaliśmy się na jednym podwórku,  dosłownie razem chodziliśmy nie tylko do jednej szkoły ale i do tej samej klasy  - wspomina mężczyzna i dodaje - ja w wieku 20 lat wyjechałem na Śląsk w poszukiwaniu pracy, tam poznałem moją obecną żonę i osiedliłem się. Między czasie Ewa wyszła za mąż i też wyjechała z Taszewa żadno z nas nie było na spotkani pięć lat temu więc dzisiaj radość ze spotkania i wzruszenie ogromne – mówił pan Jan.  – Kiedyś w szkołach panował wiele większy rygor  i dyscyplina   - na zadane przeze mnie pytanie o wspomnienia ze szkoły – zaczyna opowiadać pani Maria Unterhuber  i kontynuuje – wówczas w naszej szkole prężnie działał chór prowadzony przez  pana ……Wróblewski miałyśmy nawet jakieś tam osiągnięcia i zakwalifikowaliśmy się do etapu wojewódzkiego, pamiętam jaka wstydziliśmy się wyjść bo mieliśmy o wiele skromniejsze stroje od pozostałych grup, mimo to z piosenką i tu kobiety zaczynają nucić  „…Wieczorem hen tam ku dali”  zajęłyśmy trzecie miejsce. –  A pamiętasz Marylka te prace w czynie społecznym ? – pyta ze śmiechem pani Maria Wolska i opowiada – wywozili nas na ogromne pegeerowskie pola na przykład na kopanie ziemniaków, byliśmy cali brudni specjalnie pracować nam się nie chciało więc żeby jakoś to sobie zrekompensować wymyślaliśmy mnóstwo psikusów i głupot rzucanie się ziemniakami było na porządku dziennym, kiedyś tego nienawidziłam ale za to teraz jest co wspominać….. oj fajnie było.
Takich opowieści anegdot było jeszcze wiele teraz się tylko we wspomnieniach wraca do tych lat szkolnych, do tych lat beztroski  tylko szkoda, że to już było i nie wróci więcej jak głoszą słowa jedne ze znanych piosenek… następny Zjazd rocznika 55/56 za pięć lat.

Data dodania 15 lutego 2019

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij