Do Częstochowy przez Jeżewo.
Tradycją Jeżewa już od roku 1982 jest goszczenie w swoich domach pielgrzymów biorących udział w pieszych pielgrzymkach do Częstochowy.
Ostatni dzień lipca, a zwłaszcza pierwszy dzień sierpnia to dla Jeżewian dni szczególne w tych dniach przez Jeżewo przechodzą piesze pielgrzymi do Częstochowy, jako pierwsza 31 lipca na posiłek zatrzymuje się pielgrzymka z Gdyni. Następnego dnia przechodzą tu aż trzy grupy, pierwsza z nich ciesząca się nie jako największą rango, jest pielgrzymka Kaszubska, Hel (od 2003, przedtem było Swarzewo) – Jasna Góra, jej trasa liczy 640 km do pokonania w 19 dni, dziś to już ósmy dzień marszu. Pielgrzymi średnio w ciągu jednego dnia pokonują około 30 km, gorzej jest za Toruniem, tam odcinki są nawet po 40 – 45 km, najdłuższy odcinek na trasie liczy 52 km od Zakrzewa – Morzyczyn, na Jasną Górę wchodzą 12 sierpnia. Głównym kierownikiem pielgrzymki jest dr habilitowany dziekan, profesor teologii na UMK w Toruniu ks. Jan Perszon. To jedna z liczniejszych grup licząca prawie 300 osób jej uczestnicy nawet żartują, że ubywa w niej mieszkańców Kaszub za to jest co raz więcej ludzi pochodzących z zupełnie innych zakątków polski począwszy od Gdańska, Gdyni, po przez Toruń, Łódź …..a nawet Częstochowę!
Kaszubscy pątnicy wchodzą do Jeżewa koło godziny 12 na ulicach witani przez tutejszych mieszkańców, specjalnie na ich cześć w kościele biją dzwony. Tu pątnicy mają trzy godzinny postój na obiad, kiedyś większość z nich ciepły posiłek jadła w prywatnych domach Jeżewian, teraz większość mieszkańców przeważnie z wygodnictwa i braku czasu, woli zapłacić za obiad w tutejszej Restauracji „Wrzos” –ludzie opłacali 5 – 6 obiadów ale zdarzali się i tacy, którzy opłacali 10 porcji – mówi kierownik Restauracji pani Elżbieta Kleina – i kontynuuje – ogólnie nakarmiliśmy 195 osób pielgrzymki Kaszubskiej, a przygotowanych mieliśmy 386 porcji więc starczyło jedzenia dla dwóch następnych grup. Część pielgrzymów jadła obiad na tutejszej plebanii i u sióstr zakonnych. Jedna z jeżewskich rodzin tradycyjnie, jak co roku do swojego domu zaprosiła sześć osób na posiłek, kiedy pątnicy posileni, odpoczywali przed czekającymi ich trudami dalszej drogi mieliśmy okazję porozmawiać.
Zwyczajem każdej pielgrzymki jest nie mówienie sobie na pan, pani tylko siostro, bracie to ludzi zbliża i jednoczy, do tego zwyczaju również bardzo często stosują się również księża i klerycy.
Ala – katechetka religii z Sieradza, idzie w pielgrzymce po raz 13 i ma bardzo ciekawą historię do opowiedzenia – na jednej z mojej pierwszych pielgrzymek poznałam mojego obecnego męża, rok później w 1991 roku, na pielgrzymce pobraliśmy się, to było mój marzenie – opowiada ze wzruszeniem siostra Ala i kontynuuje. - Dokładnie miało to miejsce w Sianowie w Sanktuarium Matki Bożej Kaszubskiej opiekunki zakochanych i miłości, przyjechała cała rodzina, przy okazji przywiozła nam tradycyjne ślubne stroje, byli wszyscy znajomi, oczywiście siostry i bracia pielgrzymkowi, również były obecne, to były naprawdę nie zapomniane i piękne chwile. Wzięcie ślubu na samej Jasnej Górze akurat w sierpniu w okresie największego ruchu pielgrzymkowego nie było możliwe ale i tak mieliśmy wielkie szczęście, bo akurat w tym roku na Jasnej Górze był obecny Papież Jan Paweł II. Kilka kilometrów przed wejściem do Częstochowy ubraliśmy się w te ślubne stroje raz jeszcze i szczęśliwi szliśmy na czele pielgrzymi, staliśmy się medialną parą byliśmy w każdej telewizji na samym końcu tego orszaku czekał na nas papież i ze szczególnym umiłowaniem pobłogosławił – na samo wspomnienie łezka się w oku kreci – przyznaje siostra Ala. Po co idę? – Poprosić – Dziękować – Przepraszać – Bóg będzie wiedział za co.
8 – letnia siostra Łucja – córka Ali - idzie po raz drugi - rok temu prosiłam mamę żeby zabrała mnie ze sobą – nie chciałam się zgodzić, bo wiedziałam jaki to wysiłek ale córka tak prosiła…. więc postanowiłam ją zabrać na dwa, trzy dni, potem maż miał po nią przyjechać, bo nie wierzyłam aby dała radę dalej iść – wtrąca mama Łucji - a ośmiolatka z dumą mówi – tata przyjechał ale po to żeby rzeczy mi dowieść. - Zaskoczyłam wszystkich nawet siebie i doszłam do końca choć co dzień rano wstając bladym świtem mówiłam: mama dziś wracam do domu, mam już dość, kiedy mama mówiła dobrze to ja dzwonię do taty odpowiadałam zobaczymy jak będzie wieczorem - tłumaczyłam córce, że nie nic nie musi, że w każdej chwili maż po nią przyjedzie, ona nawet słuchać nie chciała, i tak razem doszłyśmy do Częstochowy – mówi siostra Ala. Co się wtedy czuje? - Nie wiem co się czuje, bo u mnie zawsze jest tak samo płaczę ze szczęścia, ze wzruszenia, że po raz kolejny się udało, że po raz kolejny zobaczę z bliska cudowny obraz.
W tym roku Łucja już od wiosny dopytywała kiedy idą na pielgrzymkę mało tego namówiła 11 - letnią kuzynkę Weronikę – w tym roku idę pierwszy raz ale Łucja jest świetnym przewodnikiem i tłumaczem przed pielgrzymką też dużo mi opowiadała więc nie czuję się obco i wiem czego mogę się spodziewać. W tym roku to moja mam mówiła, że po 2 – 3 dniach po mnie przyjedzie idę ósmy i do domu mi się nie spieszy – mówiła Weronika.
Pod opieka siostry Ali jest również 15 – letnia córka bliskich znajomych Sylwia – idę po raz drugi, w ubiegłym roku każdy dzień i noc była dla mnie wielką niewiadomą chociaż ciocia Ala była dla mnie wielką podporą nie wszystko zdążyła mi wyjaśnić na przykład nie wiedziałam, że do wszystkich mówi się siostro, bracie w tym roku to dla mnie normalne. W ubiegłym roku poznałam wspaniałe osoby bardzo się zaprzyjaźniliśmy i zżyliśmy z sobą przez ten krótki czas, oni są dla mnie bliżsi niż nie jedna koleżanka z klasy, cały rok tęskniliśmy za sobą i czekaliśmy na koleją pielgrzymkę. Na co dzień nie specjalnie chodzę do kościoła ale na pielgrzymce jest inaczej, oczywiście dużo się modlimy mówimy różaniec, odprawiamy msze polowe, ale jeszcze więcej śpiewamy i nawet jak ksiądz przez 40 – 50 minut wygłasza tak zwaną dość nudną nawiasem mówiąc konferencję na przykład z życia Św. Piotra to i tak jest fajnie. Wieczorami mamy jeszcze siłę pośpiewać i potańczyć na apelu, a nawet w niektórych miejscowościach rozegrać mecz – opowiada siostra Sylwia.
Brat Benedykt - pomimo, że jestem z Gdyni po raz 11 idę z Kaszubami kiedyś koledzy mnie namówili oni przestali chodzi ja chodzę dalej, chociaż w tym roku… weekendowo. Pracuję w Stoczni Gdynia i nie dostałem urlopu więc postanowiłem brać udział w pielgrzymce w weekendy. Na przykład dziś wstałem w środku nocy i przyjechałem pociągiem do Warlubia miałem szczęście i mężczyzna podwiózł mnie do Płochocina stamtąd około 7 km szedłem pieszą do Lipinek skąd po noclegu pielgrzymka ruszała w dalszą drogę, była 6 rano akurat zdążyłem na wymarsz. W pracy przez te pięć roboczych dni moja wydajność spada do zera, jestem obecny tylko ciałem duchem i myślami jestem z pielgrzymami, gdzie są jaką mają pogodę itp. – przyznaje szczerze brat Benek.
Brat Paweł idę z pielgrzymką Kaszubska po raz 11 w latach 80 – tych chodziłem z Toruńską, bo jestem z Torunią jednak to już nie ten klimat, pracuję na UMK w instytucie fizyki i w ciągu roku nie mogę tyle czasu poświęcić Bogu więc nadrabiam to na pielgrzymce. Jadę pociągiem na Hel i razem ze wszystkimi przemierzam trasę na Jasną Górę, w Toruniu zabieram kilku pielgrzymów i idziemy spać do mnie do domu, zawsze rano jest mały kryzys, bo własne łóżko prysznic, mieszkanie, a tu trzeba wstać i iść dalej. Pod czas pielgrzymi ładuję akumulatory na cały następny rok, nie wyobrażam sobie wakacji bez pójścia na Jasna Gorę.
Takich historii, jest tyle ilu jest pielgrzymujących, bo każdy z nich ma inny cel i motyw aby dojsc przed oblicze Matki Boskiej Częstochowskiej.
Chwilę potem jak Jeżewo pożegnało posilonych Kaszubów, do centrum wkroczyła kolejna grupa pielgrzymów XVIII Starogardzka Pielgrzymka, ta grupa w Jeżewie ma tylko półgodzinny postój na odpoczynek, przed nią jeszcze dziś 5km do pobliskich Laskowic, gdzie mają już zapewniony nocleg. W Jeżewie z kolei nocuję przychodząca pół godziny później ok. 90 - osobowa grupa Tczewska. O ich nocleg dba kwatermistrz, który jeszcze przed pielgrzymką sprawdza w plebani czy dla wszystkich jest nocleg zapewniony jeśli nie po prostu puka do drzwi pobliskich mieszkańców i prosi o przenocowanie kilku osób. W Jeżewie większość śpi w salach tutejszego Zespołu Szkół ale znajdą się również osoby prywatne, które biorą strudzonych pielgrzymów do domu na nocleg, tak było w przypadku pani Florentyny i Marii Kaczmarek – zawsze bardzo miło gościmy pielgrzymów, ja kiedyś sama chodziłam na pielgrzymki też żywiłam się i spałam u ludzi wiec wiem co to znaczy - mówi pani Maria, a pani Florentyna dodaje to również pewna cząstka uczestniczy w pielgrzymce sama nie mogę pójść ale pomogę bliźniemu w przebyciu tej trudnej drogi.
Data dodania
15 lutego 2019