Dziś jest środa 05 lutego 2025 r. Godzina 23:41 Imieniny Agaty, Filipa, Justyniana

Doroczne spotkanie kombatantów.

Doroczne spotkanie kombatantów.

Doroczne spotkanie kombatantów.

Członkowie i podopieczni Koła Gminnego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych spotkali się na dorocznym spotkaniu  opłatkowym
 
Tradycyjnie, w niedzielę pod koniec stycznia, na dorocznym spotkaniu opłatkowym, połączonym z tradycyjną kawą i nieodzownym pączkiem spotkali się członkowie i podopieczni gminnego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Uroczystość rozpoczęła się Mszą Świętą w intencji żywych i zmarłych członków Związku. We wspólnej modlitwie uczestniczyli również harcerze z drużyny „Zawisza” działający pod opieką druhen Marii Znanieckiej i Marleny Boruckiej. Następnie zainteresowani przeszli na salę do pobliskiego Domu Kultury. Wśród zaproszonych gości, obecny był przedstawiciel władz gminnych wójt gminy Mieczysław Pikuła, który wygłosił kilka okolicznościowych słów.
Spotkanie prezes związku Marian Staniak, rozpoczął od wspólnego podzielenia się tradycyjnym opłatkiem. Wyjątkowej jeszcze świątecznej atmosfery nadawał Andrzej Smeja, cichutko wygrywając jedną ze znanych polskich kolęd. Po chwili pełnej wzruszeń i emocji, przyszedł czas na bardziej prozaiczne sprawy. Tu Staniak odczytał sprawozdania z ostatnich miesięcy. W tym roku na wniosek prezesa związku, dwunastu członkom, którzy otrzymują najniższe emerytury udało się pozyskać jednorazowe zapomogi z Zarządu Głównego Kombatantów w Warszawie. Kwota zasiłku była uzależniona od tego czy osoba starająca się o dodatkowe środki jest pełnoprawnym kombatantem czy podopiecznym i oscylowała w granicach kilkuset złotych.
- Obecnie stowarzyszenie liczy pięćdziesięciu członków, z tego tylko dwudziestka to weterani. Pozostałe osoby, to tak zwani podopieczni. Przejęli oni członkostwo po osobie z rodziny najczęściej żona po mężu albo dziecko po ojcu bądź matce – mówi prezes związku Marian Staniak.  Najstarszym niestety nieobecnym dziś, kombatantem jest 95 – letni pan Wacław Galas. Powodem ogólnie niskiej frekwencji na spotkaniu był siarczysty mroź i zaśnieżone, a co się z tym wiążę nie zawsze przejezdne drogi. Dla tego zarząd związku zastanawia się nad przeniesieniem dorocznych spotkań na zdecydowanie cieplejszy wrzesień. Kiedy to przypada święto kombatanta i weterana.
Wyjątkowo zimowa pogoda nie przeszkodziła w stawieniu się na spotkanie 87 – letniej Mariannie Fordon z Belna. Kobieta ma bardzo ciekawą historię swojego życia. Nie pamięta rodziców. Za to pamięta ciocię i wujka, który był gajowym. Ci ludzie opiekowali się nią. Pani Marianna jako kilkunastoletnia dziewczynka wychowywała się w leśniczówce gdzieś niedaleko Chełmna nad Nerem w pobliżu Koła. Tam też w 1941 roku Niemcy utworzyli pierwszy hitlerowski obóz zagłady. – Pamiętam dziwny zapach unoszący się w powietrzu. Kiedyś nawet zapytałam ciocię czemu tam w dali, za lasem cały czas leci dym i czuć taki zapach. Odpowiedziała mi, że we wsi piekarnia jest. Często chodziłam tam po zakupy i do kościoła ale piekarni nie widziałam. Młoda byłam, nie wszystko dobrze pamiętam ale obraz jak ciocia nosi po kryjomu jedzenie do stajni, niby dla psa, którego nie było, też często mnie zastanawiał. Pewnego dnia na podwórze zajechał niemiecki samochód. Wybiegło z niego kilku Niemców coś wyzywali, czegoś szukali. My szybko chowaliśmy się po kontach. Nie rozumiałam nic. Dopiero później się wydało, że ta rzekoma piekarnia to obóz w którym Niemcy mordują Źydów. A w stajniach, piwnicach, na strychu i gdzie się tylko dało, wujostwo ukrywało Źydów, którym jakimś cudem udawało się uciec z samochodowych transportów. Jeden z nich po wojnie nawet napisał książkę o tym co go w życiu spotkało. Powieść prawdopodobnie nosi tytuł   „Getto nad Nerem” niestety raczej nie można jej kupić w Polsce – opowiadała łamiącym się głosem pani Marianna. A jej syn i wnuk pomagają. - To musieli być bardzo dobrzy i odważni ludzie. Podejrzewamy, że nie łączyły ich z naszą babcią żadne więzy krwi. Po prostu przygarnęli  osieroconą dziewczynkę. Kiedyś nikt nie chciał wspominać o tamtych czasach. Teraz babcia co raz mniej pamięta i coraz trudniej jest coś ustalić. Może ktoś spotkał się z takim tytułem książki i może nam jakoś pomóc –zastanawia się wnuk pani Marianny.
W trakcie spotkania był też czas na zatańczenie walczyka, a nawet pochwalenie się swoimi talentami. Pani Honorata Węcławska, jak zwykle ochoczo prezentowała talent wokalny. Natomiast Wanda Kurowska dla odmiany deklamowała wiersze z pamięci. Pani Marianna, co prawda nie do mikrofonu, a w bardziej kameralnym gronie również potrafiła zaśpiewać. Jej ulubiony repertuar  to pieśni wojskowe. Na prośbę syna zanuciła „Jak to na wojence ładnie”, a jej wnuk twierdzi, że to nie jedyna piosenka, którą babcia potrafi zaśpiewać. I my mu wierzymy.

Data dodania 15 lutego 2019

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij