Cyrk 'Katarzyna' w Jeżewie i Laskowicach
Cyrk „Katarzyna” to mały, rodzinny cyrk w którym występują głównie matka i córka i od niedawna zięć. Kilka dni temu cyrk ze swoimi występami gościli w Jeżewie i Laskowicach. Cyrk jako spełnienie swojego wielkiego marzenia założyła kilka lat temu z pochodzenia Ukrainka, z wykształcenia techniki mechanik samochodowym, kochająca cyrk i występująca w nim przez większość życia Weroniki Mniszina Abrosiewicz. Po mimo upału w Jeżewie do cyrku przyszło sporo osób i praktycznie wszystkie miejsca były zajęte. Już na wejście cyrk robił przyjazne wrażenie, przede wszystkim dla dzieci. W dwóch pierwszych rzędach ustawione są małe plastikowe krzesełka, przeznaczone dla najmłodszych. Za nimi stoją plastikowe ogrodowe krzesła przeznaczone dla dorosłych. Publiczność w większości tworzyli rodzice z dziećmi ale dało się też zaobserwować pojedyncze osoby dorosłe. Zapewne to za sprawą dość przystępnych cen biletów. Dorośli za wstęp płacili tylko 15 złotych, młodzież do lat 17 - 10 złotych, natomiast dzieci do lat 3 oglądały pokazy sztuki cyrkowej za darmo. Przedstawienie rozpoczęło się imponującym pokazem żonglerki w wykonaniu założycielki cyrk Weroniki Mnisziny Abrosiewicz. Potem jej córka Katarzyna zaprezentowała występ kilu małych i uroczych piesków. Jeździły one na małych samochodzikach, pchały wózek i śpiewały do mikrofonów. Do jednego z numerów do pomocy artystka wzięła z widowni małą, uroczą dziewczynkę. Po pieskach przyszedł czas na rude tresowane kotki. Chwilę później już przebrana pani Katarzyna eksponowała swoje kształty w ćwiczeniach akrobatycznych z kołami hula – hop. Do kolejnego numeru wyszła cyganka w przepięknej sukni i jak na cygankę przystało wróżyła, czarowała i tańczyła. W tym momencie artystka zaprosiła na scenę dwóch młodych mężczyzn. Zaczęło się niewinne, od zawiązania im chustek na głowach. W mgnieniu oka mieli oni przewiązane ogromne spódnice cygańskie i po krótkim instruktarzu musieli wraz z artystką wykonywać ruchy charakterystyczne dla cygańskiego tańca. Trzeba przyznać, że spontaniczny schow wypadł doskonale, a młodzi mężczyźni spisali się na medal. Po zabawnych momentach przyszedł czas na chwile pełne grozy i napięcia. Najpierw jedna z artystek tańczyła na potłuczonym szkle, potem kładła się na deskę z powijanymi gwoźdźmi, wprawiając tym w zachwyt przerażoną publiczność. Kiedy na jej ciele nie pojawiła się ani kropelka krwi i wszyscy odetchnęli z ulgą, na scenie główną rolę zagrały gady. Publiczność z lekkim przestrachem oglądała popisy kameleona, krokodyla, węży, czy jaszczurek. Źeby uspokoić skołatane nerwy scenę opanowały gołąbki. Po nich przyszedł czas na niesforną ale jednocześnie zabawną małpkę. Przedstawienie zakończyło się dość efektownym balansem w wykonaniu pani Weroniki i tańcem z ogniem prezentowanym przez Katarzynę. Całe przedstawienie trwa ponad godzinę i sądząc po reakcjach publiczności, podobało się. Po jego zakończeniu dzieci mogły przejechać się na kucyku, a te co bardziej odważniejsze pogłaskać któregoś z gadów.
Data dodania 15 lutego 2019