w Jeżewie był cyrk

W minioną niedzielę, po dwóch latach od ostatniego występu, po raz kolejny wystąpił "cyrk Katarzyna". Główną właścicielką i twórczynią cyrku nadal jest Weronika Miszina Ambrosiewicz, z pochodzenia Ukrainka. Jak się okazuje, przez dwa lata sporo się zmieniło w cyrkowym życiu. Obecnie kobieta głównie sama występuję na scenie. W niektórych numerach asystują jej chłopaki z obsługi cyrku. Częściej na scenę wyciąga też osoby siedzące na widowni. Jej córka córka i zięć z zięciem założyli swój własny cyrk,"Vegas". Kobieta przyznała, że niebawem kończy sześćdziesiąt lat i bliżej jej do emerytury niż na scenę. Jednak cyrk to całe jej życie. Występuje na cyrkowych arenach już od najmłodszych lat. To coś, bez czego nie potrafi żyć. Na scenie dwoiła się i troiła, aby rozbawić publiczność, a sprawności mogłaby jej pozazdrościć niejedna nastolatka. Po reakcjach widowni widać było, że ogromne wrażenie zrobiły mnożące się parasolki, którymi niczym magik pani Weronika sypała jak z rękawa. Niemałe wrażenie (zachwyt przeplatany ze strachem) wzbudziły zwierzęta, zwłaszcza te egzotyczne. Była niesforna małpka jeżdżąca na samochodzie i dość groźnie wyglądające, choć podobno nieludożercze, jak zarzekała artystka, krokodyle i węże. Minizoo zasilała też cała plejada przeróżnej rasy kotów. Były też sympatyczne psy popisujące się między innymi umiejętnościami wokalnymi. Na scenie, niekoniecznie na własne życzenie, minishow tworzyły również osoby wybierane z publiczności. Powodzeniem cieszył się numer z cygańskim tańcem, do którego artystka namówiła dwóch młodych mężczyzn. Zostali oni odziani w falbaniaste spódnice, po czym wraz z występującą mieli tańczyć charakterystyczny cygański taniec. PO jego zakończeniu oczywiście zostali nagrodzeni gromkimi brawami. Mimo nie najlepszej pogody i nie koniecznie pełnych trybun, ci co przyszli na pewno nie żałowali.
Fragmenty publikowane w "Czasie Świecia"
Data dodania 15 lutego 2019